8 lipca 2024 roku o godzinie 6 rano wyruszyliśmy z Koszalina, w północnej Polsce, na bałkańską przygodę z radiem. Skład naszej ekipy: Marcin LB0OG, Jarek SP1C i Andrzej SQ1GU. Znamy się doskonale z wcześniejszych wypraw po Skandynawii, zwłaszcza po Norwegii, w tym także poza kołem polarnym. Nasz Citroen C5 kombi był załadowany po dach, a na nim dodatkowy bagażnik oraz maszt antenowy.
Po około 10 godzinach i przejechaniu ponad 800 km zatrzymaliśmy się na campingu na Słowacji, w pobliżu parku OM-1072. Po noclegu, aktywowałem ten park, podczas gdy reszta ekipy poszła wspinać się na pobliską via ferratę. Następny etap to Węgry, gdzie dotarliśmy bez żadnych problemów. Camping, na którym się zatrzymaliśmy, leżał na terenie parku, tuż nad rzeką, a my byliśmy jedynymi gośćmi. Szybko rozłożyliśmy trzy namioty i antenę Dxcommander, podłączyliśmy Wolfa i rozpoczęliśmy aktywację HAFF-0025.
Po przenocowaniu ruszyliśmy do Rumunii, gdzie znaleźliśmy miejsce na nasze namioty nad rzeką, na przystani dla statków wycieczkowych. Kierownik ośrodka okazał się być byłym judoką, podobnie jak ja. Szybko się zaprzyjaźniliśmy i czas upłynął na sympatycznych pogawędkach. Za nocleg zapłaciliśmy tylko 30 zł. Rano, po śniadaniu, wyruszyliśmy do YOFF-0628. Park podlegał pod tereny miejskie i za wejście trzeba było uiścić opłatę. Jednak portier, gdy zorientował się, że jesteśmy krótkofalowcami i nie posiadamy lokalnej waluty, wpuścił nas za darmo. Podczas aktywacji tego parku spotkała nas egzotyczna niespodzianka – otoczyło nas stado wypasających się owiec. Na szczęście nie zniszczyły przeciwwag antenowych.
Przed nami była Bułgaria, pierwszy kraj bałkański na naszej drodze, a trasa którą chcieliśmy przejechać, to słynna TRANSALPINA.W trakcie pokonywania transalpiny, zaliczamy radiowo szczyt górski YOMC-221 na wysokości 2320m npm. Po kilku godzinach jazdy, znaleźliśmy camping „na dziko” na terenie parku LZFF-1042. Byliśmy zmęczeni drogą, rozbijaniem namiotów i stawianiem anten, ale szczęście nam sprzyjało – 100 m od naszego obozu znajdowały się wody termalne, gdzie miejscowi relaksowali się w ciepłej wodzie. Wieczorem również tam poszliśmy. Rano, po śniadaniu, aktywowaliśmy park i ruszyliśmy w dalszą drogę.
Macedonia Północna przywitała nas niesamowitym upałem – w cieniu było 40°C. Woda w jeziorze, które należało do parku Z3FF-0013 oraz MK-0014 i MK-0042, była wręcz gorąca. Od temperatury powietrza elementy mojej anteny Dxcommander zupełnie się powyginały, jakby były z plasteliny. Dobrze, że stanowisko do nadawania znajdowało się w cieniu wysokich drzew, 20 m od wody, w pobliżu był sklepik z zimnym piwem. Marcin i ja odwiedziliśmy sklepik kilka razy, a sympatyczny sklepikarz chyba błyskawicznie przeszedł kurs krótkofalarski (hi).
Po zrobieniu łączności dosłownie uciekliśmy z upałów do… Grecji. Przejechaliśmy przez piękne Saloniki i trafiliśmy na plażę Morza Egejskiego, znajdującą się na terenie parku SVFF-0006 i GR0003. Była już późna pora, ale zdecydowaliśmy się na uruchomienie stacji. Niestety, wzmacniacz 100W uległ awarii. Z tego wszystkiego poszliśmy poszukać pocieszenia w morzu. Woda była fajna. Przenocowaliśmy na plaży, śpiąc tylko na materacach i w śpiworach. Niedaleko odbywała się spora impreza greckiej młodzieży, która bawiła się przy ognisku i głośnej muzyce. Byliśmy tak zmęczeni, że mimo hałasu szybko zasnęliśmy. Rankiem Andrzej i Marcin „dokończyli” park, a potem, po kąpieli w morzu, ruszyliśmy do Albanii.
W Albanii, chyba w Tiranie, weszliśmy do kantoru, aby wymienić trochę waluty na zakup owoców i obiadu. Ku naszemu zdziwieniu właścicielka kantoru rozpoznała mnie jako SP1C – totalny szok. Okazało się, że pani zobaczyła na koszulce Marcina napis SOTA i od razu skojarzyła to z naszą ekspedycją, którą śledziła na Facebooku. Była to Anila ZA1AK.
Internet ma wielką moc – nawet w Albanii mogą cię rozpoznać. Albania posiada piękne drogi wśród gór, które nas zauroczyły. Późnym popołudniem trafiliśmy do parku ZAFF-0040. Znaleźliśmy niewielką polankę w lesie i rozłożyliśmy obóz „na dziko”. Był 13 lipca, sobota, i odbywały się potężne zawody IARU HF World Championship CW/SSB. Po CQFF na 40m wołały mnie silne stacje contestowe, nie zważając, że nie pracowałem w zawodach. Przeniosłem się na 30m, co okazało się strzałem w dziesiątkę – szybko zrobiłem 48 łączności na CW. Marcin i Andrzej pracowali na SSB i trochę FT8. Mimo trudności, zaliczyli park. W pobliżu naszego obozu było źródełko z zimną, pitną wodą, więc skorzystaliśmy z „worko-prysznica”, co poprawiło nasze humory.
14 lipca, po tygodniu wyprawy, ruszyliśmy do Czarnogóry. Znaleźliśmy park 4OFF-0020 na plaży, na terenie campingu Tropicana Beach. Miejsce okazało się świetne – namioty wśród drzew, 80 m od Adriatyku, dużo miejsca na anteny. Po raz pierwszy Andrzej rozstawił swojego własnoręcznie zbudowanego Hexbeama, a ja swojego Dxcommandera. Porównywaliśmy obie anteny na 20m. Hexbeam okazał się cichszą anteną i wygrywał średnio dwoma esami zarówno w nadawaniu, jak i odbiorze. Miejscówka była tak dobra, że postanowiliśmy zostać tam 3 dni. Poza łącznościami, kilka razy dziennie kąpaliśmy się w Adriatyku, zwiedziliśmy starówkę pobliskiego miasta Ulcinj i odpoczywaliśmy w cieniu drzew, korzystając z „cudów” cywilizacji – pryszniców, toalet, dostępu do prądu i możliwości prania.
Podczas pobytu nad Adriatykiem zaliczyliśmy jeszcze POTĘ ME-0006, znajdującą się około 2-3 km od naszego campingu. Aktywacja była dość komiczna, ponieważ musieliśmy wachlować operatora kartonem, aby odpędzać komary.
Po trzech dniach, wypoczęci, opuściliśmy Tropicana Beach i pojechaliśmy zobaczyć zatokę Kotorską oraz Dubrownik w Chorwacji. W Dubrowniku nie odpuściliśmy kąpieli w fantastycznym morzu i zwiedzania starego miasta oraz zamku. Po wszystkim zjedliśmy kolację w lokalnej knajpce i wyruszyliśmy do Bośni i Hercegowiny.
Granice chorwacko-bośniacką przekroczyliśmy późnym wieczorem. Po kilku kilometrach krętych dróg w Bośni, silnik naszego samochodu odmówił posłuszeństwa i stanęliśmy w nocy pośrodku niczego. Byliśmy zmęczeni, bez zasięgu i nie mieliśmy pomysłów, więc postanowiliśmy przenocować przy samochodzie. Rano, choć z trudnościami, auto odpaliło i ruszyliśmy dalej. Park E7FF/BA-0027, do którego dotarliśmy, rozciągał się w pięknej dolinie. Bez problemu każdy z nas zrobił wymaganą ilość QSO (minimum 44) i udaliśmy się zwiedzać pobliską jaskinię Vjetrenica, gdzie doświadczyliśmy chłodu i nasze oczy odpoczęły od słońca.
Następnym krajem na trasie była Serbia. Dotarliśmy tam późno w nocy i nie mogliśmy znaleźć campingu, więc zdecydowaliśmy się na nocleg „na dziko” nad rzeką niedaleko Nowego Sadu. Rano znaleźliśmy serwis Citroena, aby sprawdzić, jak poważna była awaria silnika. Okazało się, że to problem z układem paliwowym i z odrobiną szczęścia może uda się wrócić do Polski bez konieczności naprawy. Z duszą na ramieniu, wsłuchując się w rytm pracy silnika, wyjechaliśmy do kolejnego parku YUFF-0038 i RS-0060, który był usytuowany nad jeziorem. Woda nie wyglądała zbyt zachęcająco. Zrezygnowaliśmy z kąpieli i skoncentrowaliśmy się na łącznościach. Po zakończeniu aktywacji ruszyliśmy na Węgry. Po kilku godzinach dotarliśmy na camping nad Balatonem. Cudem udało się znaleźć miejsca na trzy namioty. Było bardzo dużo ludzi, wręcz tłok. Po ustawieniu namiotów poszliśmy popływać. Słońce szybko schowało się za horyzont, ale księżyc świecił bardzo jasno, wyglądał jak pomarańcza. Po kąpieli była obfita kolacja w lokalnej restauracji i spanie.
Wstaliśmy bardzo wcześnie i o godzinie 5 byliśmy już w trasie. Przed nami było około 1200 km. Samochód jakoś dawał radę i do domu dojechaliśmy około godz. 20-tej. Dwa tygodnie upłynęło bardzo szybko i mimo zmęczenia byliśmy bardzo zadowoleni.
W trakcie wyprawy przejechaliśmy 5600km, aktywowaliśmy 10 krajów w ramach programu WWFF i 5 krajów w ramach programu POTA.
Sprzęt turystyczny: trzy namioty 2 osobowe, 2 tarpy z rurkami podporowymi, trzy składne foteliki, 3 stoliki, maszynka do gotowania na gaz + jetboil do gotowania wody na kawę, 2 worki czterolitrowe na wodę, worko-prysznic.
Sprzęt krótkofalarski: Ft-817 plus wzmacniacz 40 W, K2X plus wzmacniacz 40W, Wolf 10W (własnego wykonania) plus wzmacniacz 100W(własnego wykonania) , IC7600, 2 akumulatory 20 Ah, 4 akumulatorki od 3 do 6 Ah, przedłużacz, ładowarki do akumulatorów (najczęściej akumulatory ładowaliśmy w samochodzie w trakcie jazdy), dwa panele słoneczne i skrzynka narzędziowa.
Anteny – wszystkie własnego wykonania: ultralihgt w3dzz z przedłużkami na CW, dwupasmowy GP 20/40m, dxcommander 40-10m, hexbeam i end-fed. Maszt do hexabeam i trzy maszty firmy dxwire.
Koszty: Paliwo wyszło po 1000 PLN na osobę i to był największy wydatek.
Jedzenie, zabraliśmy trochę z Polski, tak wszelki wypadek: po 2 konserwy, po 2 zupki , po 2 paszteciki, po 2 liofizaty, 2 paczki migdałów, kawa+herbata. To właściwie wszystko. Zwykle śniadania i kolacje robiliśmy sobie sami z produktów miejscowych, a obiady, jeśli było to możliwe jedliśmy w knajpkach próbując lokalnych specjałów. Ceny żywności było porównywalne do polskich, a czasem tańsze. Nie robiliśmy wcześniejszych rezerwacji campingów.
Bardzo dziękujemy wszystkim kolegom za łączności, że mogliśmy doświadczyć pięknej przygody z radiem. Szczególne podziękowanie nasz zespół kieruje do Macieja SP1FM. W trakcie wyprawy Maciej na bieżąco przy wykorzystaniu internetu pomagał nam w wyszukiwaniu parków, campingów, ostrzegał przed korkami i dodawał nam otuchy.
W imieniu zespołu Jarek SP1C

Zdjęcia z wyprawy w wykonaniu Jarka SP1C https://ot22.pzk.org.pl/albumy/balkanska_wyprawa/index.html


SQ2NIA

SQ2NIA

Prezes Zarządu OT22 PZK / Delegat OT22 na Krajowy Zjazd Delegatów

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder